sobota, 31 października 2015

Teodor i kapcie mojego taty

Nie pamiętam , którego dnia to było , ale pamiętam to jak by to było dzisiaj . Wyciągnęłam Teodora z klatki , aby pobiegał , a mój tata w samym czasie grał w pasjansa na laptopie . Teodor momentalnie pobiegł pod stół i zaczął wąchać jego kapcie . Ja mówię do niego : Co ty robisz !!!! Teodor !!! Odszedł , ale za chwilę znów zaczął wąchać tatowe kapcie . Wtedy mój tata zaczął się z nim bawić dotykając go stopą . W końcu dał spokój i zabrałam go spod stołu .Powtarzające się tego typu sytuacje były bardzo często . Niestety nie mam zdjęcia lub filmu , bo nie pomyślałam ,żeby uwiecznić tą sytuację .

piątek, 30 października 2015

Teodor - ,,pochłaniacz" karmy

Było to jak wieczorem dawałam Teodorowi karmę . Wyciągnęłam go z klatki , żeby mi nie przeszkadzał . Otworzyła akurat świeże wiaderko z karmą . Gdy mu dawałam karmę , on nagle wsadził pyszczek do wiaderka i jadł normalne karmę z tego wiaderka . Ja mówię do niego : Ty żarłoku !!! Przecież Ci dałam prawie całą miseczkę . W końcu schowałam go do klatki , bo nie mogłam już wytrzymać . A Teodor jak by było tego mało wziął się za jedzenie karmy z miseczki . Skąd on tyle tego mieści ? Po prostu ,,karmowy potwór" ! Sama była zaskoczona . Niestety nie dołączyłam zdjęcia lub filmu z tej akcji , bo nie miałam jak , a rodzice byli zajęci .

czwartek, 29 października 2015

Teodor - ,,akrobata"

Było to tak . Ja byłam w szkole , a moja mama Teodorowi otworzyła górę klatki . Nagle zauważyła ,że Teodor sam wyskakuje przez otworzoną górę klatki i jak później tą samą drogą wskakuje . Gdy wróciłam ze szkoły mami mi o tym powiedziała , a ja po prostu nie mogłam uwierzyć . Nauczyłam go otwierać dól klatki , ale to mnie totalnie zaskoczyło . Następnego dnia otworzyłam Teodorowi górę klatki , aby sprawdzić , cz mama faktycznie mówiła prawdę . Minęło kilka minut i Teodor sam wyskoczył z klatki . A potem wskoczył z powrotem . 
Załączyłam zdjęcie jak wskakuje sam do klatki przez górę .
Teodor sam wskakuje do klatki

środa, 28 października 2015

Tęsknota Teodora za mną

W któreś wakacje , nie pamiętam które wyjechałam z tatą na całe dwa miesiące . A Teodor po miesiącu czasu zaczął nie jeść i nie pić . Mama poszła do weterynarza by upewnić się , że nie jest chory . Okazało się , że Teodor za mną tęskni i dla tego nic nie jadł i nie pił . Gdy mam wróciła do domu to wpadła na pomysł ,że zadzwoni do mnie i da na głośnomówiący , żebym mogła do nie go mówić . Mówiłam do niego żeby jadł i pił , że jest słodziakiem i że ja tez z nim tęsknię i niedługo wrócę . I pomysł się udał . Teodor po naszej rozmowie zaczął normalnie jeść i pić .
Okazało się ,że Teodor był tak do mnie przywiązany , że gdy mnie nie było w domu przez dłuższy czas zaczął tęsknić .

Pierwsza choroba Teodora

Było to w któreś wakacje , już nie pamiętam w które . Mój tata był w pracy , byłam sama z mamą . Teodor nagle stał się osowiały , nic nie jadł i  nie pił . Wyciągnęłyśmy Teosia z klatki by zobaczyć jak Teodor się porusza . Chodził , ale nie normalnie . Zawijał pupą . Mama poszła do weterynarza dowiedzieć się w jaki sposób można go ratować . Powiedział , że Teodor ma tylko 40 % szans , że przeżyje . Ale okazało się inaczej . Mama podawała mu na siłę leki na wzdęcia i poiła go (tata też w tym pomagał) , ale szło strasznie opornie. Ja podawałam mu zupkę dla dzieci (bobowita) i karmiłam go siankiem , również było trochę ciężko . Mówiłam do niego, żeby jadł i pomogło . Teodor po chyba 2 dniach  zaczynał jeść i pić , ale leki działały na niego . Zaczął walczyć z chorobą i udało się go wyleczyć .

Poranna toaleta Teodora

Kolejnego dnia rano zauważyłam jak Teodor się myje . Urzekło mnie to jak mył sobie uszka . Był taki słodki i uroczy !!!! Podeszłam  do Teosia i pogłaskałam go po główce . Powiedziałam do niego : ,,Nie wiedziałam ,że z Ciebie taki słodziak , Teosiu ?  Ciekawe ile jeszcze ciekawych rzeczy o Tobie odkryję ? I tak dowiedziałam się , że to naprawdę przecudny słodziak . 

Początek pielęgnacji Teodora

Następnego dnia od szczepienia nadszedł czas , aby wyczesać mu sierść . Wyciągnęłam go z klatki i zaprowadziłam do kuchni , z łazienki wzięłam specjalną szczotkę i kosz na śmieci na wszelki wypadek gdyby na szczotce był małe kłębki jego sierści . Na początku był do tego nie chętny , ale pogłaskałam go przez chwilę i uspokoił się . Czesałam go i gadałam do niego , cytuję : ,,Dobry Teoś , grzeczny , tak , kochany słodziaczek . Tak u fryzjera jesteś , piękny będziesz , tak ." No i gdy skończyłam go czesać wszystko włożyłam na miejsce i puściłam Teosia wolno . Od razu pobiegł do mojego pokoju . Powiedziałam mu że musi trochę pobiegać i założyłam mu smyczkę . Od razu pobiegł pod stół i położył puszczając mi oczko . Zaśmiałam się i powiedziałam do niego : ,,Ty cwaniaku !" Poleżał trochę pod stołem i potem schowałam go do klatki .

Wizyta u weterynarza - pierwsze szczepienie

Nadszedł czas , aby Teodora zaszczepić , żeby nie chorował . Włożyłam Teodora do zielonego koszyka z dziurkami oczywiście i poszliśmy z rodzicami do weterynarza . Na początku Teodor się trochę wiercił , ale moja mama go trzymała , a ja uspokajałam go mówiąc do niego . Od tego momentu był już spokojny . Szczepienie się powiodło . Później weterynarz chciał obciąć mu pazury , bo miał już trochę za duże . Oczywiście mój Teodor znowu się cały czas wiercił , ale moja mama znów go przytrzymała , a ja uspokajałam go mówiąc do niego i głaszcząc go po grzbiecie . Od razu się uspokoił . Nic się nie wiercił , Weterynarz mógł spokojnie obcinać mu pazury . Gdy jż skończył obcinać włożyłam Teodora z powrotem do koszyka . Weterynarz powiedział , że jego pierwsza właścicielka (czyli ja )  ma bardzo dobry wpływ na swojego królika .Uśmiechnęłam się tylko . Weterynarz powiedział jeszcze , że możemy sami mu obcinać pazury w domu i dał nam specjalne obcinaczki . Podziękowaliśmy weterynarzowi i wyszliśmy z gabinetu . Gdy wróciliśmy do domu włożyłam do Teodora do klatki . Głaskając go powiedziałam mu że był bardzo dzielny . I chyba głaskałam go tak z 15 minut ,a potem w nagrodę dostał maczugę , czyli przeróżne ziarenka karmy na patyku . Był bardzo zadowolony i puścił mi oczko . I tak u Teodora ukazały się nowe cechy , odwaga i ufność swojej właścicielce .

Zabawa z królikiem.

Kolejnego dnia znów wyciągnęłam Teodora z klatki . Założyłam mu zieloną smyczkę z różowym dzwoneczkiem i postanowiłam , żeby trochę pobiegał po domu . Okazało się że ma bardzo szybką kondycję . Nie mogłam go dogonić . Gdy widziałam , że jest trochę zmęczony to włożyłam go do klatki . Późnym popołudniem znów go wyciągnęłam , aby się jeszcze z nim pobawić . Ułożyłam go na tapczanie i podniosłam lekko jego łebek ,a on wyciągnął łapki do góry , czyli tak jakby ze mną ,,walczył" ,w dobrym tego słowa znaczeniu . Potem mu dałam niebieską piłeczkę z kolcami i powiedziałam do niego , żeby mi ją podał . Wziął piłeczkę w pyszczek i jednym susem przeniósł ją na moją stronę . Podziękowałam mu głaskając go ,a on puścił mi oczko . I tak głaskałam go chyba z pół godziny . Potem włożyłam go do klatki i dałam mu karmę . Gdy mu ją sypałam to ruszał się po klatce bez przerwy . Trochę mi przeszkadzał , ale udało mi się w końcu nasypać karmy . Gdy już zamknęłam klatkę od razu podbiegł do miski i zaczął jeść puszczając do mnie oczko . Powiedziałam mu , że życzę mu smacznego i życzyłam mu spokojnej nocy . I tak zakończył się kolejny dzień z moim kochanym króliczkiem .

Początek prawdziwej przyjaźni królika z człowiekiem.

Następnego dnia gdy wyciągnęłam Teodora z klatki nadal rozglądał się po całym domu . Wszystko obwąchiwał ,aż nagle wskoczył na tapczan . Z poduch , które leżały na tapczanie zrobiłam mu tunel i przechodził przez ten tunel w te i we wte . Potem gdy już nie chciał się w to bawić pogłaskałam go . Siedział grzecznie i słodko się na mnie patrzył . Nagle poczułam bardzo wielką wież między mną ,a Teodorem i u niego też to zauważyłam . Pomyślałam wtedy ,że to może być początek wspaniałej przyjaźni .Głaskałam go tak chyba ze dwie godziny . Gdy nastał wieczór mój tata zrobił dla niego mini wybieg żeby trochę pohasał . Ogrodził wybieg plastikowymi rurkami , ale minęły chyba 2 minuty i tata się zorientował , że Teodora już nie ma na wybiegu . Teodor przeskoczył przez ten płotek gdy nikt go nie obserwował . Potem ja i moja mama śmiałyśmy się z tego , że Teodor zrobił go w konia . I tak minął kolejny dzień od przyjścia uroczego królika Teodora .
Ale to oczywiście początek wspaniałej i zabawnej historii . To co się działo dalej kolejny post wam opowie ....

Jak Teodor został członkiem naszej trójosobowej rodzinki ?

Było to popołudnie . Moi rodzice poszli do sklepu zoologicznego , a ja oglądałam skoki narciarskie . Nie powiedzieli mi z jakiego powodu tam idą . Minęło ok. 20 minut i widzę ,że rodzice wracają z prostopadłościennym tekturowym pudełkiem z małymi dziurkami . W środku zobaczyłam małego biało-czarnego lub czarno-białego królika . Okazało się , że rodzice chcieli mi zrobić niespodziankę i im się udało . Ułożyłam go na swoich kolanach i spytałam go jak chce mieć na imię . Podałam mu propozycje Teodor , albo Oliver , gdy powiedziałam Teodor to od razu przytaknął główką . Był taki malutki , a słodki jak cukiereczek . Oczywiście klatka i inne rzeczy potrzebne też były kupione .
Ja i moi rodzice baliśmy się zostawić go ze zgaszonym światłem , ale okazało się , że on dobrze widzi w ciemnościach . I tak zaczęło się moje życie z Teodorem . A co było dalej już wkrótce opowiem .